środa, 30 lipca 2014

Week off in Bournemouth! + przydatne informacje

W zeszłym tygodniu miałam tylko 3 dni standardowe 6;45 - 18, a tak to we wtorek 6;45-10 i czwartek completly day off! Czyli całkiem spoko, we wtorek natrafiłam na bardzo fajną stronę gdzie wszystko jest napisane o aplikacji na studia medyczne link i tam własnie znalazłam że muszę zdać test UKCAT, który rzecz jasna jest płatny (60 funtów do końca sierpnia, a we wrześniu już 80) i wymagany jest na większości uniwersytetów medycznych. Jeżeli ktoś chciałby więcej poczytać to tutaj informacje link w skrócie mówiąc nie jest to test z wiedzy, a raczej z umiejętności oceniania sytuacji, szacowania wyników itp. Zarejestrowałam się, sprawdzam wolne terminy, a tutaj koniec sierpnia - perfect! Akurat miałam mieć babysitting więc schodzę na dół i mówię hostom, że chce zdać ten test ale terminy są wolne pod koniec sierpnia i się pytam czy mogę zostać przez tydzień w domu kiedy oni pojadą na holidays, no problem :)
W czwartek poszłam zarejestrować się do GP trzeba wziąć ze sobą jakieś ubezpieczenie i pokazać je w recepcji, mnie zapytała babka jak długo tutaj zostaje i gdzie mieszkam, dała pełno formularzy do wypełnienia polecam wziąć do domu i wypełniać ze słownikiem bo pełno nieznanych nazw chorób. Jak wrócę do Cambridge to idę zanieść formularze rejestracyjne. 
W piątek wracając do mojej nieznośnej dziewczynki to zabrałam ją na piknik do parku, zjadłyśmy kanapki, żelki i zaraz słyszę I want to back hooome dobra staram się wyluzować i tłumaczę jej że jesteśmy zbyt krótko na co ona stała gadka że może siedzieć w ogrodzie w domu (nie mają ogrodu tylko taras), biorę ją do wózka bo na nogach za ciężko dla niej i do Sedgwick Museum gdzie znajdują się szkielety dinozaurów, przebiegła przez muzeum i słyszę Can we back home? już moja cierpliwość się wyczerpała, poddałam się i wróciłyśmy do domu- masakra.. 
W sobotę jeszcze spotkałam się w pubie z Andreą summer au pair, jest pierwszą au pair u swojej rodzinki a zabierają ją na wakacje nad morze. W sumie pierwszy raz byłam w angielskim pubie-klubie o 22 gra dj, stylówa angielska powala na kolana,ludzie mają kasę, ale naprawdę nie wiem skąd wyciągają te dziwne ciuchy..
Więc w końcu jestem na urlopie - nad morzem! Nawet opaliłam się, a właściwie spaliłam na raka :D W niedzielę hości tylko zapytali się kiedy i o której wracam ale ja nie dostałam informacje gdzie wyjeżdżają i kiedy wracają.  Po 13 autobus krążył po Londynie i miałam okazję zobaczyć Big Ben, London Eye, potem miałam przesiadkę Victoria Coach Station i poszłam do mojego ulubionego coffee shop Cafe Nero tam czekałam 2 godziny na autobus tak szybko zleciał mi czas wsiadłam w autobus i o 18 byłam w Bournemouth stamtąd odebrała mnie kobieta pracująca - Klaudia (wspominam o Tobie w poście) i zamówiłyśmy do pokoju pizze like real students :) Do 2 gadałyśmy jeszcze wspominałyśmy starą szkołe -  v lo :) Następnego dnia pojechałyśmy do centrum handlowego, obok którego w subwayu Klaudia miała interview, jeszcze załatwiłyśmy spotkanie w banku Barclays bo chce założyć sobie konto i tam umówiłam się na piątek na 13. Najpierw chciałam poprosić hostów żeby mi zapłacili przez swoje konto za ten test ukcata, ale pomyślałam że jeszcze będę musiała zapłacić za ucasa (system przez który można się rejestrować na studia) oczywiście opłaty tylko online tak więc zdecydowałam się na założenie konta bankowego, które na pewno się przyda w przyszłości, Potem pojechałyśmy do pasażu ze sklepami meblowymi i rzeczami do domu, gdzie w Home Sense Klaudia miała kolejne interview, Dzisiaj dzwonili  do niej że dostała pracę w Home Sense, chociaż było wielu kandydatów więc gratulujemy <3 i w Subaway też (wypełniła najlepiej test na 4,5 lepiej niż rodowici Angole).Wieczorem pojechałyśmy jeszcze na plaże-polecam odwiedzić Bournemouth i kolo 20 miały przyjechać nasze zakupy z ASDY nie wiem czy wcześniej wspominałam na blogu, ale to bardzo fajny tani sklep, wielkością podobny do Reala tak więc jesteśmy w Anglii i robimy zakupy online haha dostawa miała być między 20 a 21 jednak przyjechali wcześniej i kolega Klaudii odebrał nasze zakupy w tym 24 litry wody :D W międyczasie wleciał nam kot do kuchni, który kiedyś byl karmiony przez poprzednich lokatrów, może jesteśmy dziwne ale obie boimy się kotów i nie wiedziałyśmy jak go stamtąd wygonić. Dzisiaj Klaudia poszła do pracy w pralni, a ja na plaże się posmażyć :D Jeszcze ważna rzecz o której musze wspomnieć to autobusy generalnie ja w Cambridge wgl nie korzystam z autbusów bo wszystko co chce jest w odległości max 20 min niestety tutaj trzeba jeździć autobusami,
Angielskie autobusy:
-1 para drzwi z przodu
- bilet tylko u kierowcy single ticket akurat tutaj 2 funty więc nie opłaca się i lepiej kupić jednodniowy za 4 funty - moim zdaniem bilety są za drogie +żadnych zniżek dla studentów, albo można kupić bilety tygodniowy za 14 funtów, ale tylko w siedzibie busów
-trzeba powiedzieć kierowcy gdzie się jedzie, jeżeli macie single ticket
-jeżeli chcecie się zatrzymać na konkretnym przystanku to musicie nacisnąć stop
-jeżeli chcecie wsiąść do autobusu to musicie pomachać 
-obowiązkowo powiedzieć THANK YOU gdy wysiadacie
Co kraj to obyczaj nie wyobrażam sobie w Polsce tego typu mechanizmu komunikacji miejskiej haha Jak założę konto w banku opisze dokładniej co i jak :)
xxx 

sobota, 19 lipca 2014

She drives me crazy!

Koniec tygodnia i weekend! Chyba w życiu nie oczekiwałam na weekend jak teraz, po  45 przepracowanych godzinach stwierdzam że dziecko, którym się opiekuje to mała szantażiystka i bycie au pair w czasie wakacji jest ciężkie bo mała nie chodzi do przedszkola więc cały czas musze z nią siedzieć. Więc zeszły tydzien był całkiem miły bo hostka kończyła pracę szybciej więc siedziałam jakieś 5h z małą tylko w piątek dłużej, niestety ten tydzień nie był łatwy. Host mum wychodzi w poniedziałek do pracy i mówi do Sity do zobaczenia w czwartek  - myśle what the hell, nie ma widzieć swojej mamy przez 3 dni, może już się przyzywczaila..  no ale w środę wieczorem wraca, a rano kupiła jej pełno kredek, pisaczków, książek za które zapłaciła 40 funtów, a dzisiaj nową sukienke i butki juupi (jak domyślacie się z nie najtańszego sklepu), po jaką cholerę są jej potrzebne pisaki, kredki jak ona ma tego tyle że się o to przewraca, już sama obecność mamy ją zadowala. Moi hości bardzo chcą żeby w czasie wakacji Sita spędzała aktywnie czas i żeby ją zabierać do parku, na plac zabaw, do muzeum, coffee shop etc  oczywiście koszty oni pokrywają ok. dla mnie nie ma problemu nawet fajnie, że będziemy tak spędzać czas. Jednak rzeczywistość okazała się inna i wyciągnięcie ją gdziekolwiek graniczy z cudem, po prostu obojętnie gdzie chce ją zabrać lub nawet iść z psem na spacer słyszę I DON’T WANT TO, host dad poradził żebym próbowała ją przekonać mówiąc że woodstocka biorę do parku na piknik itp. No tak jednego dnia działa a drugiego nie, dzisiaj to już apogeum, wychodzą z nią bierzemy latawiec i oczywiście jesteśmy jakieś 50 min i I want to back hoooome – byłyśmy w parku tuż przed domem bo ona nigdzie się nie ruszy dalej. Dla mnie to jest chore, a raczej ona i kurwicy dostaje jak za każdym razem muszę ją do wszystkiego przekonywać albo tłumaczyć że woodstock needs wee and pouh i  jak nie pójdziemy na spacer to pies zrobi śmierdzącą kupę na środku pokoju – dokładnie w ten sposób do niej gadam. Zaczynam mieć na to wylane i jak oni chcą żeby spędzała aktywnie czas  to niech sami ją gdzieś zabierają bo ja nie mam zamiaru z nią się użerać 3 razy dziennie o to żeby gdziekolwiek wyszła. Jedyny miły dzień był w środę kiedy sama zaproponowała że możemy pójść do coffee shop, potem do parku i biblioteki. Na dodatek przynajmniej raz dziennie ryczy,żeby coś wymusić np. dzisiaj podaje jej makaron na obiad który host mum kazała podać, a ona uderza w płacz (histerię) I don’t wanna to eat  pastaaaaaaaaaa, no więc przez pół godziny tłumacze jej że ma mówić do mnie normalnie, bo nie rozumiem co chce na obiad, w końcu ogarnęła się, po 5 minutach lata koło mnie jak szczygiełek a ja miałam ochotę jej przywalić albo dać zdrowego klapsa. Albo ostatnio wyłączam bajkę i mówię bath time – ryk – kolejna rzecz żeby ją przekonać,  idzie spać po pół godziny zaczyna ryczeć że nie może spać ( no tak o godzinie 18 dziecko które nie chce wychodzić na dwór nie jest zmęczone) ale jak widać hości tego nie rozumieją, spędzają tylko weekend z nią hehhe. Jeszcze irytuje mnie to jak mówi do mnie silly, dzisiaj jej powiedziałam, że mam imię i nie ma w ten sposób do mnie się zwracać, Ostatnio nawet podchodzi do mojego laptopa i mówi że on jest brudny a ja do niej mówię zobacz swój lpad na którym znajdują się resztki jedzenia, a ona to nie ja ubrudziłam – bez komentarza.  A i jeszcze host dad prosił żebym pilnowała ją żeby nie ssała kciuka w buzi, sama kiedyś ssałam 2 palce przez 5 lat naprawdę to było addiction i u niej jest to samo więc moje proszenie na nic się zda. Żeby jeszcze bardziej ‘optymistycznie’ zakończyć post to moi hości 28 lipca jadą na wakację GDZIEŚ TAM naprawdę tylko podali mi datę, nie powiedzieli gdzie ani nie zaprosili, większość au pair jeździ na wakacje z rodzinkami , moi poinformowali mnie tylko kiedy jadą… także tego, w sumie nawet nie chciałabym z nimi jechać, ale mogliby dać mi chociaż pieniądze… Ja im wszystko mówię gdzie jadę do kogo, a oni nic.  Tylko z moich domniemań myślę że jadą do Indii dlatego że host coś gadał do małej o paszporcie, rozumiem że bilety są drogie ale mogliby chociaż mi powiedzieć  i  zamiast tego dać mi pieniądze na wakacje – dream. Kolejny tydzień 24 sierpnia kiedy wyjeżdżają mam zamiar im oświadczyć, że nigdzie nie jadę bo bilety do Polski są za drogie itp. No jestem bardzo ciekawa co zrobią… Oczywiście wszystkie powyższe hejty nie znaczą że się poddaje, jak Sita wróci do przedszkola będzie o wiele lepiej, będę z nią spędząć  5 h dziennie a nie 10 czy 12 jak teraz,poza tym nie będę musiała organizować żadnych zabaw ani wyjść bo jak wraca z przedszkola to daje jej dinner, kąpiel i spać. W skrócie mówiąc nie ma idealnej host family ( a jeżeli któraś z Was natrafiła to zazdroszczę ;)), mimo tego nieznośnego tygodnia bardzo podoba mi się Cambrdge, w listopadzie chce zacząć szukać pracy i mieszkania tak żebym mogła pojechać na święta do domu i wrócić tutaj znowu . Oczywiście muszę wykorzystać moich hostów do załatwienia wolontariatu i może po znajomości studiów haha Jeszcze 5 dni pracy i jadę do nad morze do Bournemouth <3

wtorek, 8 lipca 2014

Ponad dwa tygodnie w UK :D

Poprzedni  tydzień minął mi bardzo szybko, kupiłam bilet na przedstawienie jednak zapomniałam sprawdzić gdzię się odbywa i wybrałam przez przypadek chyba najdalszą lokalizację w Robinson College, no coż musze iść bo wydałam na to 16 funtów. W środę miał przyjść  team cleaner jednak nie pojawili się a ja czekałam chyba z 3 godziny , a dom pokryty brudem.. więc w czwartek umyłam chociaż kuchnię. A no i pierwszy raz zaspałam do pracy w czwartek – zdarza się,  napisałam smsa hostowi że przepraszam,ale oni zawsze don’t  worry that’s ok. :D W piątek Sita skończyla  przedszkole więc teraz ma holidays i pracuje o wiele więcej . W sobotę spotkałam się z nową au pair z Hiszpani, która przyjechała w czwartek i zostaje tylko na dwie miesiące. Znalazła rodzinkę przez tą samą agencję co ja (smartaupairs) i mieszka w Trumpington niedaleko Cambridge, tak więc poszłyśmy na lunch (w weekend ciężko jest znależć miejsce w barze czy restauracji) potem do St. John’s college, pokazał moją kartę euro26 i  dostałam zniżkę na wejście no i potem na piwko & big weekend w Park’s Piece jak zawsze blisko mnie, festiwal food &music naprawdę super zabawa chyba dla ludzi w każdym wieku, przynajmniej wszyscy mieli fun :D A wczoraj Tour de France, czekaliśmy 1,5 h na skwarze żeby zobaczyć jak przejadą kolaże. To tyle jakoś zwięźle udało mi się opisać poprzedni tydzień :)
Zdj z Andreą przy St. John's college robione jej smartfonem bo mój smasung dawno temu się popsuł więc niestety nie mam możliwości wrzucania zdj na bloga ;/


wtorek, 1 lipca 2014

No place I’d rather be

Jak to moja siostra określiła mam płatne wakacje. Dostaje co tydzień 100 funtów , a pracuje mniej niż 25 godzin to zależy od  pracy hostów. Tak więc w poniedziałek host pokazał mi drogę do przedszkola, przyznam  że trochę się zdziwiłam gdy zobaczyłam, że na ulicy jest osobny pas dla samochodów i rowerów. Droga  rowerem do przedszkola zajmuje koło 20 min jak się szybko jedzie i nie ma co chwile czerwonych świateł.  Tutaj wgl połowa ludzi porusza się rowerami albo samochodami więc  tłoczno.Trochę się przeraziłam jak zobaczyłam że w pewnym momencie mam jechać z dzieckiem między samochodami  i śmigającymi piętrowymi autobusami. Jak dojechaliśmy do przedszkola od razu powiedziałam hostowi że boję się jeździć rowerem  z Sitą bo droga za bardzo ruchliwa itp. A host don’t worry i że mam próbować. Później już sama wracałam bo host jechał na stację kolejową do pracy, trochę się zgubiłam ale jakoś znalazłam trasę do domu.  O 14 hostka wróciła z dyżuru i pojechałyśmy do przedszkola po małą, po drodzę pokazała mi Polish shop, który jest całkiem blisko nas.
Wtorek
Cały dzień byłam z host mum. Wtedy właśnie ugryzł mnie pies, wchodzę do salonu jak zawsze szczeka idę dalej i się na mnie rzucił, tym sposobem mam pięknego siniaka i ranę na nodze.W drodze do przedszkola jakiś koleś uderzył w hostki rower tak że cały koszyk odpadł, nic nie przeprosil tylko odjechał i zrobił się cały wianuszek babek pytających czy wszystko ok. Ja wróciłam do domu z zepsutym koszykiem,  a hostka przyczepiła blokadę do  roweru  i wzięła tenz  fotelikiem dla dziecka. Nie mogłam  odpiąć tej blokady więc wróciłam do domu, jak zawsze hości don’t worry :D Są bardzo mili we wszystkim mi pomagają jak czegoś nie wiem,jedyna zasada jest taka, że jak czegoś nie wiem to mam pytać J
Środa
Pierwszy raz miałam prawdziwy dzień pracy więc typowy schedule jest taki że o 6:45 musze być na dole, jem śniadanie, wyprowadzam z małą psa, potem wracamy i jedziemy do przedskzola.  Mimo moich obaw bardzo dobrze mi się jechało rowerem wiadomo że większe obciążenie z tyłu i trochę chwiejnie ale jest ok.. Jak wracam z przedszkola to do 14;30 mam czas wolny i mogę robić co chce. Wracając z centrum trochę się zgubiłam zapytałam jakieś babeczki, ale to za dużo nie dało więc zadzwoniłam do mojego taty żeby w google mi znalazł trasę do domu haha.
Piątek
umówiłam się z au pair z Hiszpani (nasze host dzieci chodzą do tego samego przedszkola) zwiedziłyśmy King’s College i Pembark College’s miałyśmy iść na wycieczkę z przewodnikiem, ale bilety zostały wykupione ;/ Później poszłyśmy na lunch i jutro znowu się widzimy. Raquel wyjechała bez agencji, na rok i mieszka z host family, w której jest 5 dzieci a opiekuje się 3 ;o chce być nauczycielem w szkole podstawowej więc traktuje to jako przygotowanie, niestety do opieki nad dziećmi doszło jeszcze 3 h sprzątania, jej rodzinka mieszka pod Cambridge a dzieci odwozi samochodem, jednak nie ma za dużej możliwości zwiedzania bo hości nie pokazali jej innej drogi jak tylko do szkoły/przedskzola. Powiedziała mi że chce zrezygnować, ale nie wie jak to ma powiedzieć hostom.
Hości od rana pytali mi się jak poszł,o ale nie miałam czasu żeby zajrzeć na stronę wyników i w końcu dostałam smsa od siostry. Wyniki bez komentarza chemia spoko ale biologia masakra chociaż słyszałam że większości  źle poszło. Jednak hości powiedzieli że nie mam się martwić bo w Anglii bardziej liczy się chemia niż biologia i że jak coś to mi pomogą J
Sobota 
Sama zwiedziłam Fitzwilliam Musem –  koniecznie trzeba zobaczyć, naczynia i rzeźby ze starożytnej Grecji i Rzymu, sarkofagi i mumie egipskie, a wejście jest za darmo J Póżniej chciałam zobaczyć Jesus College ale akurat był tam jakiś koncert. W Camrbdige znajdują się 23 college więc jest co zwiedzać haha.
Niedziela
 Doczekałam się typowo angielskiej pogody i przez cały dzień padał deszcz. Host napisał mi smsa czy chce iść z nimi do kina jednak ja już miałam plany, poszłam do zabytkowego kościoła Our Lady na mszę, a potem do Trinity College,  gdzie miałam okazję posłuchać za darmo muzyki klasycznej bo akurat była próba do koncertu,  potem poszłam do wielkej księgarni gdzie siedziałam chyba z godzinę :D

Wczoraj miałam odebrać tylko Sitę z przedszkola jednak mała była trochę podziębiona i hostka poprosiła żebym została z nią w domu. Byłam z nią przez 10 h i nie było to męczące .Sita to kochane dziecko, potrafi się zająć kolorowaniem czy czymś artystycznym przez 2h, nie włazi mi na głowę – nic z tych rzeczy, musze przynzać, że naprawdę jest dobrze wychowana,  a przez pierwsze dni pomagała mi z psem lub jak czegoś nie wiedziałam .
Tymczasem dzisiaj day off !  100 funtów zawsze wydawało mi się bardzo dużo, ale jak się mieszka w pobliżu dwóch wielkich galerii handlowych i innych sklepów, wcale nie jest prosto zaoszczędzić, na razie odkładam 10 funtów tygodniowo, zaraz idę kupić bilet na sztukę Szekspira (tylko nie wiem którą wybrać),  przedstawienia odbywają się w ogrodach collegów.  Bye:*