Dzisiaj mam day off , w ostatnim poście wspominałam jak zmieniłam moje
podejście do Sity, więc dzieci bardzo szybko wyczuwają niechęć albo zdenerwowanie rodziców czy też
opiekunki. Teraz się to nie zdarza ale kiedyś miałam takie dni że po prostu
siedziałam z nią jak na skazaniu, co powodowało, że Sita jeszcze gorzej się
zachowywała i ze wszystkim robiła mi
problemy. Bardzo szybko można zauważyć jak dzieci zamożnych, dużo pracujących
rodziców są wychowywane, oni nie wychowują swoich dzieci tylko kupują im nowe
zabawki żeby stworzyć iluzje szczęście i
miłości. Jeszcze nie widziałam żeby hości przytulili tak po prostu Sity może
doszli do wniosku że już wyrosła… Więc czasami jak mnie wkurza mała to ogarnia
mnie jakaś litość i uważam, że miałam setki razy lepsze dzieciństwo, bo moich
rodziców nie stać było żeby kupować mi zabawki, jeszcze w dodatku wszystko
dzieliłam z rodzeństwem, a jak mama kupiła mi gazetkę to był szczyt szczęścia.
Natomiast gazetka dla Sity albo zestaw do kolorowania jest jak chleb, który
trzeba kupować prawie codziennie. Ciężko jest tu winić 4 latke, która została
zmanierowana i zepsuta przez własnych rodziców. Pójście na plac zabaw wydawało
mi się frajdą dla każdego dzieciaka, ale jeżeli rodzice zaczynają zabierać
dziecko do zoo w Londynie i do innych dzikich miejsc, galerii handlowych to
wyjście do parku czy na plac zabaw jest już nieatrakcyjne. Dzięki
hostom Sitę nie mogę nigdzie zabrać bo tylko wyjście z tatusiem do Londynu jest
fajne. Dzieci są proste w obsłudze i potrafią cieszyć się z drobnych rzeczy,
tylko dorośli za dużo kombinują. Jak się przyzwyczai do wielkich atrakcji to
później wszystko inne jest ble.
Niestety większość
dzieci w Anglii jest nieświadomie krzywdzona przez swoich rodziców, którzy
zamiast po prostu z nimi pobyć lub pobawić się, pokolorować absolutnie proste
rzeczy, które cieszą każde małe dziecko, oni jeżdżą do centrów handlowych albo
zamawiają kolejne zestawy klocków lego żeby dziecko im nie przeszkadzało. Moja
mała ma Ipad ale to nic teraz 3-letnie dzieciaczki mają własnego Ipada, tutaj
większość ludzi ma telefony, laptopy,
tablety z Apple. Ostatnio spotkałam Au pair
z Polski – Anie, rozwydrzona 7-latka
pisze na swoich drzwiach fuck off, mówi że nienawidzi Au pair a jak mama każe
jej posprzątać to mówi że ona nie chce zostać Au pair … no chyba nie trzeba
tego komentować, Jeszcze sytuacja u jej host family, rodzice nie są razem, ale
mieszkają razem – takie sytuacje nie są rzadkością w UK.
W zeszła sobotę chciałam iść z Andrea na imprezę. Obok mnie
jest pokój gościnny który właściwie jest pusty tylko ostatnio jakiś przyjaciel
hosta w nim został na jedną noc. Hości
powiedzieli że rodzinę i bliskich przyjaciół mogę przenocować, więc pisze rano
w sobotę hostowi czy Andrea może spędzić jedną noc bo mieszka pod Cambridge, a
on że musi to skonsultować z hostką bo poprzednio nie pozwalali Au pair ponieważ
prowadziło to do unacceptable situation cokolwiek to znaczy, w sumie prosiłam
ich o to pierwszy raz. W końcu i tak się nie zgodzili bo ludzie, których oni
wgl nie znają traktują ich dom jak darmowy kąt do spania, rozumiem no ale jeden
raz bez przesady.
I ostatnia rzecz czyli homesick, bardzo dużo dziewczyn wraca
do Polski na tydzień lub dwa na wakacje ale dla mnie bilety są za drogie więc w
przyszłym tygodniu zostaje sama w domu. W czwartek miną moje 2 msc w england i
jeszcze 4 żeby zobaczyć rodzinkę, w głównej mierze odczuwam tęsknotę za domem
dlatego że moi hości nie traktują mnie jak członka rodziny, mam własne piętro ale
jak chcą ze mną coś ustalić albo powiedzieć to piszą maile, naprawdę to jest
komiczne zamiast wejść do mnie na górę i zapytać to dostaje maila czuję się jak
w jakimś biurze. Ostatnio patrzę a w kuchni leżą 3 bilety do teatru na Frozen,
dopiero 25 października idą, ale nie przyszło im do głowy żeby zapytać mnie czy
nie chciałabym pójść z nimi, także moi hości chyba nie wiedzą co to jest
traktowanie kogoś jak członka rodziny. Zdarzają się takie dni kiedy naprawdę
myślę, że nie wytrzymam do świąt, szczególnie w niedzielę u mnie w Polsce
zawsze obiad rodzinny a tutaj figa z makiem. Najważniejsze jest to żeby umieć
znaleźć sobie zajęcie, ja np. teraz uczę
się do UKCATA. W skrócie mówią co nas nie zabije to wzmocnij! :D
Hej , mam spore doświadczenie jako aupair i zapewnia cie ze tekst typu aupair jest tylko częścią rodziny jest w większości rodzin pustym frazesem. Moja hostka praktycznie razem z dziećmi je na mieście i dla mnie zazwyczaj jest w lodowce ser i cos co ma być szynka ale trudno to cos tak nazwać skoro 30 plasterkow kosztuje funta. Nigdy nie zdarzyło się żeby zaprosili mnie do stołu na kolacje jak juz ewentualnie cos robią lub zamawia ją. Zrob to co możesz najlepiej jak potrafisz a resztę czasu wykorzystaj na maksa dla siebie, szlifu język, nawiązuje nowe znajomości bo to ci zaprocentuje po skończeniu programu. Powodzenia:-)
OdpowiedzUsuńdzięki:) akurat au pairki z którym się spotykam mają rodzinki, które naprawdę traktują ich jak członków rodziny więc dużo zależy od podejścia host family
OdpowiedzUsuń