wtorek, 19 sierpnia 2014

English kids

Dzisiaj mam day off , w  ostatnim poście wspominałam jak zmieniłam moje podejście do Sity, więc dzieci bardzo szybko wyczuwają  niechęć albo zdenerwowanie rodziców czy też opiekunki. Teraz się to nie zdarza ale kiedyś miałam takie dni że po prostu siedziałam z nią jak na skazaniu, co powodowało, że Sita jeszcze gorzej się zachowywała i  ze wszystkim robiła mi problemy. Bardzo szybko można zauważyć jak dzieci zamożnych, dużo pracujących rodziców są wychowywane, oni nie wychowują swoich dzieci tylko kupują im nowe zabawki żeby stworzyć  iluzje szczęście i miłości. Jeszcze nie widziałam żeby hości przytulili tak po prostu Sity może doszli do wniosku że już wyrosła… Więc czasami jak mnie wkurza mała to ogarnia mnie jakaś litość i uważam, że miałam setki razy lepsze dzieciństwo, bo moich rodziców nie stać było żeby kupować mi zabawki, jeszcze w dodatku wszystko dzieliłam z rodzeństwem, a jak mama kupiła mi gazetkę to był szczyt szczęścia. Natomiast gazetka dla Sity albo zestaw do kolorowania jest jak chleb, który trzeba kupować prawie codziennie. Ciężko jest tu winić 4 latke, która została zmanierowana i zepsuta przez własnych rodziców. Pójście na plac zabaw wydawało mi się frajdą dla każdego dzieciaka, ale jeżeli rodzice zaczynają zabierać dziecko do zoo w Londynie i do innych dzikich miejsc, galerii handlowych to wyjście do parku czy na plac zabaw jest już nieatrakcyjne. Dzięki hostom Sitę nie mogę nigdzie zabrać bo tylko wyjście z tatusiem do Londynu jest fajne. Dzieci są proste w obsłudze i potrafią cieszyć się z drobnych rzeczy, tylko dorośli za dużo kombinują. Jak się przyzwyczai do wielkich atrakcji to później wszystko inne jest ble.
 Niestety większość dzieci w Anglii jest nieświadomie krzywdzona przez swoich rodziców, którzy zamiast po prostu z nimi pobyć lub pobawić się, pokolorować absolutnie proste rzeczy, które cieszą każde małe dziecko, oni jeżdżą do centrów handlowych albo zamawiają kolejne zestawy klocków lego żeby dziecko im nie przeszkadzało. Moja mała ma Ipad ale to nic teraz 3-letnie dzieciaczki mają własnego Ipada, tutaj większość ludzi ma  telefony, laptopy, tablety z Apple.  Ostatnio spotkałam Au pair z Polski – Anie,  rozwydrzona 7-latka pisze na swoich drzwiach fuck off, mówi że nienawidzi Au pair a jak mama każe jej posprzątać to mówi że ona nie chce zostać Au pair … no chyba nie trzeba tego komentować, Jeszcze sytuacja u jej host family, rodzice nie są razem, ale mieszkają razem – takie sytuacje nie są rzadkością w UK.
W zeszła sobotę chciałam iść z Andrea na imprezę. Obok mnie jest pokój gościnny który właściwie jest pusty tylko ostatnio jakiś przyjaciel hosta w nim został na jedną noc.  Hości powiedzieli że rodzinę i bliskich przyjaciół mogę przenocować, więc pisze rano w sobotę hostowi czy Andrea może spędzić jedną noc bo mieszka pod Cambridge, a on że musi to skonsultować z hostką bo poprzednio nie pozwalali Au pair ponieważ prowadziło to do unacceptable situation cokolwiek to znaczy, w sumie prosiłam ich o to pierwszy raz. W końcu i tak się nie zgodzili bo ludzie, których oni wgl nie znają traktują ich dom jak darmowy kąt do spania, rozumiem no ale jeden raz bez przesady.

I ostatnia rzecz czyli homesick, bardzo dużo dziewczyn wraca do Polski na tydzień lub dwa na wakacje ale dla mnie bilety są za drogie więc w przyszłym tygodniu zostaje sama w domu. W czwartek miną moje 2 msc w england i jeszcze 4 żeby zobaczyć rodzinkę, w głównej mierze odczuwam tęsknotę za domem dlatego że moi hości nie traktują mnie jak członka rodziny, mam własne piętro ale jak chcą ze mną coś ustalić albo powiedzieć to piszą maile, naprawdę to jest komiczne zamiast wejść do mnie na górę i zapytać to dostaje maila czuję się jak w jakimś biurze. Ostatnio patrzę a w kuchni leżą 3 bilety do teatru na Frozen, dopiero 25 października idą, ale nie przyszło im do głowy żeby zapytać mnie czy nie chciałabym pójść z nimi, także moi hości chyba nie wiedzą co to jest traktowanie kogoś jak członka rodziny. Zdarzają się takie dni kiedy naprawdę myślę, że nie wytrzymam do świąt, szczególnie w niedzielę u mnie w Polsce zawsze obiad rodzinny a tutaj figa z makiem. Najważniejsze jest to żeby umieć znaleźć sobie zajęcie, ja np.  teraz uczę się do UKCATA. W skrócie mówią co nas nie zabije to wzmocnij! :D

2 komentarze:

  1. Hej , mam spore doświadczenie jako aupair i zapewnia cie ze tekst typu aupair jest tylko częścią rodziny jest w większości rodzin pustym frazesem. Moja hostka praktycznie razem z dziećmi je na mieście i dla mnie zazwyczaj jest w lodowce ser i cos co ma być szynka ale trudno to cos tak nazwać skoro 30 plasterkow kosztuje funta. Nigdy nie zdarzyło się żeby zaprosili mnie do stołu na kolacje jak juz ewentualnie cos robią lub zamawia ją. Zrob to co możesz najlepiej jak potrafisz a resztę czasu wykorzystaj na maksa dla siebie, szlifu język, nawiązuje nowe znajomości bo to ci zaprocentuje po skończeniu programu. Powodzenia:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki:) akurat au pairki z którym się spotykam mają rodzinki, które naprawdę traktują ich jak członków rodziny więc dużo zależy od podejścia host family

    OdpowiedzUsuń