sobota, 23 sierpnia 2014

Pies leci do Dubaju! Pies > au pair

Siedzę z ciepłą herbatką i jestem taka szczęśliwa, bo od jutra wieczora mam wolną chatę! Serdecznie zapraszam :D Jako że zostaje w domu host wysłał mi mailem przypomnienia dotyczące bezpieczeństwa domu- zamykanie drzwi, zasłanianie okien i w końcu się dowiedziałam się że lecą do Dubaju, najpierw myślałam, że gdzieś nad morze do Europy, ale co tam bogaci muszą się bawić :D I tak najlepsze wczoraj wchodzę do kuchni, a tam pet passport najpierw myślałam, że to jakaś książeczka zdrowia, otwieram a tam jest napisane, że pies ma wszczepiony microchip neck/shoulder na wypadek jakby się zgubił, może od razu niech Sicie zamontują haha Naprawdę tutaj jakaś komedia ze zwierzętami, nie jestem animal lover, więc nie czuję tego.. Tak niestety nowa clean lady, która przybyła w poniedziałek total animal lover, hostka kazała trzymać psa na smyczy żeby się nie rzucił na sprzątaczkę. Ona wchodzi i powiedziała, że to nie jest fair wobec psa i że nie mam go trzymać na smyczy tylko nauczyć podstawowych komend. No tak nie mam co robić tylko wychowywać psa. W każdym razie za każdym razem jak znajdowałam się w jej polu widzenia gadała o psach ich wychowywaniu, itp jakby to wgl mnie interesowało. Na końcu powiedziała, że jest jej strasznie przykro, że woodstock jest tak zestresowany i strachliwy. Mimo wszystko i tak jest lepiej traktowany niż ja, ma okazję zobaczyć Dubaj :D Nie ukrywam, że super byłoby pojechać do Dubaju, bo czy kiedyś taka okazja mi się trafi? Chyba, że zostanę bogatym lekarzem :) Anyway i tak się cieszę, że zostaje w domu, hości zostawiają mi dodatkową kasę na jedzenie bo u nas lodówka teraz świeci pustkami, więc od jutra polska kuchnia, filmy i nauka do ukcata! I love it <3

wtorek, 19 sierpnia 2014

English kids

Dzisiaj mam day off , w  ostatnim poście wspominałam jak zmieniłam moje podejście do Sity, więc dzieci bardzo szybko wyczuwają  niechęć albo zdenerwowanie rodziców czy też opiekunki. Teraz się to nie zdarza ale kiedyś miałam takie dni że po prostu siedziałam z nią jak na skazaniu, co powodowało, że Sita jeszcze gorzej się zachowywała i  ze wszystkim robiła mi problemy. Bardzo szybko można zauważyć jak dzieci zamożnych, dużo pracujących rodziców są wychowywane, oni nie wychowują swoich dzieci tylko kupują im nowe zabawki żeby stworzyć  iluzje szczęście i miłości. Jeszcze nie widziałam żeby hości przytulili tak po prostu Sity może doszli do wniosku że już wyrosła… Więc czasami jak mnie wkurza mała to ogarnia mnie jakaś litość i uważam, że miałam setki razy lepsze dzieciństwo, bo moich rodziców nie stać było żeby kupować mi zabawki, jeszcze w dodatku wszystko dzieliłam z rodzeństwem, a jak mama kupiła mi gazetkę to był szczyt szczęścia. Natomiast gazetka dla Sity albo zestaw do kolorowania jest jak chleb, który trzeba kupować prawie codziennie. Ciężko jest tu winić 4 latke, która została zmanierowana i zepsuta przez własnych rodziców. Pójście na plac zabaw wydawało mi się frajdą dla każdego dzieciaka, ale jeżeli rodzice zaczynają zabierać dziecko do zoo w Londynie i do innych dzikich miejsc, galerii handlowych to wyjście do parku czy na plac zabaw jest już nieatrakcyjne. Dzięki hostom Sitę nie mogę nigdzie zabrać bo tylko wyjście z tatusiem do Londynu jest fajne. Dzieci są proste w obsłudze i potrafią cieszyć się z drobnych rzeczy, tylko dorośli za dużo kombinują. Jak się przyzwyczai do wielkich atrakcji to później wszystko inne jest ble.
 Niestety większość dzieci w Anglii jest nieświadomie krzywdzona przez swoich rodziców, którzy zamiast po prostu z nimi pobyć lub pobawić się, pokolorować absolutnie proste rzeczy, które cieszą każde małe dziecko, oni jeżdżą do centrów handlowych albo zamawiają kolejne zestawy klocków lego żeby dziecko im nie przeszkadzało. Moja mała ma Ipad ale to nic teraz 3-letnie dzieciaczki mają własnego Ipada, tutaj większość ludzi ma  telefony, laptopy, tablety z Apple.  Ostatnio spotkałam Au pair z Polski – Anie,  rozwydrzona 7-latka pisze na swoich drzwiach fuck off, mówi że nienawidzi Au pair a jak mama każe jej posprzątać to mówi że ona nie chce zostać Au pair … no chyba nie trzeba tego komentować, Jeszcze sytuacja u jej host family, rodzice nie są razem, ale mieszkają razem – takie sytuacje nie są rzadkością w UK.
W zeszła sobotę chciałam iść z Andrea na imprezę. Obok mnie jest pokój gościnny który właściwie jest pusty tylko ostatnio jakiś przyjaciel hosta w nim został na jedną noc.  Hości powiedzieli że rodzinę i bliskich przyjaciół mogę przenocować, więc pisze rano w sobotę hostowi czy Andrea może spędzić jedną noc bo mieszka pod Cambridge, a on że musi to skonsultować z hostką bo poprzednio nie pozwalali Au pair ponieważ prowadziło to do unacceptable situation cokolwiek to znaczy, w sumie prosiłam ich o to pierwszy raz. W końcu i tak się nie zgodzili bo ludzie, których oni wgl nie znają traktują ich dom jak darmowy kąt do spania, rozumiem no ale jeden raz bez przesady.

I ostatnia rzecz czyli homesick, bardzo dużo dziewczyn wraca do Polski na tydzień lub dwa na wakacje ale dla mnie bilety są za drogie więc w przyszłym tygodniu zostaje sama w domu. W czwartek miną moje 2 msc w england i jeszcze 4 żeby zobaczyć rodzinkę, w głównej mierze odczuwam tęsknotę za domem dlatego że moi hości nie traktują mnie jak członka rodziny, mam własne piętro ale jak chcą ze mną coś ustalić albo powiedzieć to piszą maile, naprawdę to jest komiczne zamiast wejść do mnie na górę i zapytać to dostaje maila czuję się jak w jakimś biurze. Ostatnio patrzę a w kuchni leżą 3 bilety do teatru na Frozen, dopiero 25 października idą, ale nie przyszło im do głowy żeby zapytać mnie czy nie chciałabym pójść z nimi, także moi hości chyba nie wiedzą co to jest traktowanie kogoś jak członka rodziny. Zdarzają się takie dni kiedy naprawdę myślę, że nie wytrzymam do świąt, szczególnie w niedzielę u mnie w Polsce zawsze obiad rodzinny a tutaj figa z makiem. Najważniejsze jest to żeby umieć znaleźć sobie zajęcie, ja np.  teraz uczę się do UKCATA. W skrócie mówią co nas nie zabije to wzmocnij! :D

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Powrót do Cambridge&big surprise

Dni w Bournemouth bardzo szybko mi leciały chyba miałam tam za dobrze :D Wracając do tego cudownego nadmorskiego miasta to w środę poszłyśmy z Klaudią na shopping do centrum gdzie jest masa sklepów, oczywiście Primark zaliczony, żałuje że nie miałam więcej kasy bo tam był o wiele większy niż tutaj w Cambridge, ale i tak coś tam pokupowałam :) W czwartek Klaudia rano poszła do Subway na dzień próbny, a potem jeszcze na interview do Claire, ja w tym czasie poszłam na plaże na punkt widokowy skąd widać całe morze, w tym momencie strasznie żałowałam że nie mam smartfona. W piątek miałam spotkanie w banku Barclays, więc obiecałam że krótko to opisze:
Miałam umówione na 13, czekałam z 10 min po czym jakaś babka powiedziała, że ona może to ze mną załatwić bo jej koleżanka, która miała założyć mi konto jest zajęta, no więc najpierw poprosiła o dowód zrobiła ksero, wypełniła w komputerze, zapytała się o nazwisko panieńskie mojej mamy, dokładny adres pobytu i  pokazała konto które będę miała mieć - bez żadnych opłat i tyle, teraz czekam aż przyślą mi jutro lub w środę debit card (normalna karta, którą można wpłacać, wypłacać pieniądze i płacić w sklepach).
Wieczorem pojechałyśmy na plaże gdzie były cudowne fajerwerki naprawdę jeszcze nigdy takich nie widziałam, czułam się jak na Sylwku :D
Sobota bardzo leniwa zarejestrowałam się na UCASA (system w UK na studia) i co mogłam to już pouzupełniałam. Później z 30 uniwersytetów medycznych zaczęłam odrzucać te które mi się nie podobają albo wymagania z kosmosu i póki co najbardziej interesuję mnie Southtampton (morzeee i ciepło), Liverpool i Bristol jeszcze mogę wybrać 2, zastanawiam się nad Szkocją bo tam studia są darmowe. Nie oszukuję się. ale matura z biologii i chemii tak marnie mi poszła że tylko znajomości mogą mnie uratować i sprawić że się dostanę. Później sprawdzałam jak z terminami wolnymi na ten egzamin o którym wcześniej wspominałam, w sierpniu wszystko zajęte... Patrze na wrzesień i wolne z jakich 10 terminów, znalazłam idealną godzinę 12;30 czyli Sita w przedszkolu a ja mogę pisać. Ale i tak się denerwowałam bo za nim ta karta z banku by przyszła to może akurat termin który mi pasuje by zajęli. Gdybym nie podeszła do tego testu to bye, bye medicine - teraz prawie każdy uniwersytet to wymaga oprócz Brighton i jakaś szkoła medyczna w Londynie (tam trzeba zdać Biomedcial Test moim zdaniem chyba nie warto bo znowu trzeba płacić 44 funty a w sumie liczy się tylko na 4 uniwersytety,chyba że ktoś tam się wybiera).Wczoraj wróciłam do Cambridge koło 18 zahaczając o Londyn, chciałam iść zwiedzać i zostawić torbę w depozycie, ale zamek mi się zepsuł.. Wracam styrana z tą 8 kg torbą, pierwsze co otwieram maila patrze schedule, cryyy prawie każdy dzień do 18 oprócz piątku. Mimo całego załamania, rozmowy na skype z rodzicami po której jeszcze większy homesick to dzisiejszy dzień mi to wynagrodził.
Wracam do pokoju, sprawdzam pocztę a tu mail od hosta, że oni razem z hostką chcieliby zapłacić mi za ten test UKCAT, który kosztuje w tej chwili 80 funtów, oczywiście już odłożyłam pieniądze tylko w nerwach czekałam aż ta karta przyjdzie, polecę do wpłatomatu i będę mogła zapłacić online, ale że moi hości mi to zaproponowali to skorzystałam z tego dobrodziejstwa  Dzięki Bogu  i na początku września piszę test!!!I can't believe it + dostałam dzisiaj kieszonkowe chociaż nie pracowałam w zeszłym tygodniu :) I'm so happy. Następny post może będzie o homesick& o tym jak zmieniłam moje podejście do Sity